Przenosiny

środa, 30 stycznia 2013

JAKO PODMIOT LIRYCZNY

Jako bardzo niewyspany podmiot liryczny pozwolę sobie zacytować słowa piosenki:

- Chciałabym pospać, ale ciężki los mam, bo
Ta postać chce, żebym wstała.
- Dziewczyno rozpacz ogarnia mnie, bo wstać nie chcesz,
Tylko ciągle byś spała.

Łona - "Emilia chce spać"  (W całości do odsłuchania tutaj.)

A podmiot liryczny jest makabrycznie niewyspany i dobitnie daje temu wyraz, bo usiłuje rozciągnąć dobę do 48 godzin lub alternatywnie wcisnąć obowiązki zawodowe i przyjemności własne z trzech dób (hehe) w jedną dó... dobę. Determinacja ma jest tak wielka, że nawet grzecznie poprosiłam Ślubnego, żeby mnie zwlekał z łóżka wcześniej, czyli kiedy on bladym świtem (a w praktyce - w egipskich ciemnościach) wstaje poćwiczyć. Dialogi poranne są bardzo jednostronne:
- Mała, wstawaj!
- Mmm...
- Chciałaś, żeby cię obudzić.
- Mmm...
- Później będziesz marudzić, że nie zdążysz.
- Mmm...
Gdzieś w okolicach szóstego "mmm..." z wielką pretensją do świata  i świadomością, że jak na moje standardy spałam o wiele za krótko, zwlekam się z łóżka i zaczynam kolejny zwariowany dzień.

A to zostaje w łóżku i śpi (wrrrrrrrrrrrrrrr...)

Nie samymi obowiązkami człowiek jednak żyje, więc raportuję, co następuje, a raczej występuje na drutach głównie. Maszyna poczeka chyba do weekendu, żeby się do niej zasiąść na dłużej i nie w roli siostry siedmiu braci śpiących.

***
Ale zanim zacznę, to muszę kogoś pochwalić. Ewa podesłała mi fotkę swojego genialnego pomysłu. Bo co może wyjść, kiedy się weźmie wzór z Echo Flower, połączy to ze sporą dozą kreatywności i doprawi finezją wykonania? Przepiękny kołnierz!!!
Zdjęcie dzięki uprzejmości autorki.

Ewa zrobiła go wykorzystując wzór borderu i ja padłam na kolana z podziwu! Ewa, dziękuję! Na pewno zainspirowałaś nie jedną z nas :)))

***
To zaczynamy raport rogowo-reniferowy. Wykańczane w ramach skarpetko-filmowania "warkoczowe beżowe" skończone i na stópkach mych średnio wdzięcznych wyglądają tak. 

Swoją drogą fotografowanie własnych odnóży uznaję za jedno z najdziwaczniejszych  zadań blogowych :)))
I skoro i tak już robiłam dziwne sztuki to udokumentowałam od razu powstające skarpetki Ślubnego, dwie na raz.

***
I Błękitny Pseudo Folklorystyczny Sweterek zaczyna się zbliżać wielkimi krokami do zakończenia etapu pierwszego, czyli drutowego.

Została tylko dolna szeroka plisa - czyli miejsce na przyszłe hafty.

Bardzom dumna z kształtu dekoltu - na zdjęciu jeszcze w formie surowej, niewykończonej i lekko zdeformowanej szpilkami, ale bez szpilek na razie wywija się jak idealna rolada :)))

I dół rękawów też mnie cieszy - wyszły leciutko bufiaste. Dolna plisa podwójna i jeszcze sobie z czerwienią zaszalałam (tak, to jest krwistoczerwony :))))

Druty zaraz porzucę i będę wykańczać i wyszywać w kolorach powszechnie kojarzących się z kwitnącym zielskiem polnym (maki, chabry, kaczeńce itp.) Za to na dekolt mam pomysł tak szalony, że nawet nie napiszę, jaki, bo jak nie wyjdzie... to się nie przyznam, jaki był :)))) 

***
To ja lecę dalej wciskać trzy doby w jedną. Was zostawiam tradycyjnie z kociem - kocio wyjątkowo nie śpi. A kiedy kocio nie śpi, to... rozrabia, wchodząc w bliski kontakt z firanką oczywiście.


niedziela, 27 stycznia 2013

RAZEMPETKI - część trzecia

W poprzednich odcinkach:
Część pierwsza - a w niej obliczaliśmy potrzebną liczbę oczek, nabieraliśmy je i poszerzaliśmy palce w skarpetce.
Część druga - gdzie powstała skarpetka w części "stopowej" w wersji warkoczowej i w kolorowe łańcuszki.

***
A w części trzeciej zajmiemy się pięta. Sposobów jej robienia jest mnóstwo, a może nawet więcej :))) My jednak zrobimy to sposobem najprostszym na świecie, czyli wykorzystamy rzędy skrócone.

Pierwsze pytanie jest jednak najważniejsze - kiedy zacząć piętę wyrabiać, czyli jak długa powinna być część "stopowa". Film poglądowy z odpowiedzią znajduje się poniżej:

No to do roboty, zaczniemy od zwężania. Przydadzą się nam markery do zaznaczania, które oczka jeszcze robimy, a które już nie. Zamiast markerów można także wkładać kawałek kolorowej nitki, bo te oznaczenia będą nam potrzebne tylko na chwilę.
Na początek pięta robiona prawymi oczkami (skarpetka w kolorowe łańcuszki):

Co zostało zwężone, musi zostać ponownie poszerzone:

Zwracam uwagę na to, że robimy wszystko, by uniknąć dziur. Z tego względu przerabiamy dwa oczka razem i dodajemy jedno wbijając się w poprzedni rząd i to pod dwie nitki!!! Ale ważne jest także robienie ścisłych oczek na brzegach i porządne dociąganie nitki!

Po zrobieniu pięty musimy wrócić do robienia w okrążeniach i do wyrabianego wzoru:

*** W skarpetce warkoczowej pięta jest robiona lewymi oczkami i filozofia postępowania jest podobna, ale na wszelki wypadek pokazujemy jeszcze raz.
Na początek zwężanie:

Następnie poszerzanie:

I powrót do robienia w okrążeniach i wyrabiania wzoru, co w tej skarpetce jest ważniejsze :)))

W skarpetce warkoczowej ważne jest to, że po zrobieniu pięty wzorek musi się nam także pojawić z tyłu łydki, a to oznacza, że musimy sobie podobnie jak przy palcach poukładać oczka do wzoru i zacząć robić sam wzorek. W moim przypadku zdecydowałam także, że z boku chcę dodatkowy warkoczyk - mini wersję warkocza głównego.

I na wszelki wypadek jeszcze jak zakręcać ten mały warkoczyk boczny:

***
Do góry robimy wedle uznania. Jeśli jednak ktoś chce skarpetki w wersji podkolanówek, a nawet zakolanówek, to musi sobie równomiernie poszerzać obwód. W skarpetkach warkoczowych można to zrobić po prostu zwiększając liczbę oczek lewych pomiędzy warkoczami lub dodając oczka prawe do warkoczy i robiąc je szersze (na przykład główny warkocz może z 4 na 4 oczka "spuchnąć" nawet do 8 na 8 oczek).

***
Ważne jest także właściwe zamknięcie oczek, żeby było ono elastyczne. Sugeruję wykorzystanie metody pokazanej przy swetrze Tubie, czyli wykorzystanie znacznie grubszych drutów (ale to znaaaacznie grubszych).

I zamknięcie szydełkiem:

***
Pomysły, uwagi, podpowiedzi:
- robiąc skarpetki, które będą intensywnie używane można piętę i palce zrobić z podwójnej włóczki (lekkim minusem jest to, że bardzo widoczne będzie przejście od palców czy pięty do dalszych części, bo radykalnie zmienia się grubość); można także robić palce i piętę dodając do włóczki zwykłą nitkę szwalniczą (bawełnianą, ewentualnie poliestrową) w dobrze dobranym kolorze;
- jeśli ktoś robi zakolanówki lub podkolanówki, to zależy mu na tym, żeby one nie opadały i nie zwijały się w okolicy kostek, można na górze przeciągnąć włóczkowy sznureczek i wiązać go na romantyczną kokardkę, licząc na to, że się nie rozwiąże; jednak lepszym sposobem jest kupienie w pasmanterii elastycznej nici do szycia (w Polsce najczęściej dostępnej w bieli i czerni, ale istnieją także nici elastyczne bezbarwne) i dodanie tej elastycznej nitki do kilkunastu ostatnich rzędów na górze wyrobu, wtedy ta końcówka stanie się naprawdę elastyczna i będzie trzymać na mur beton;
- jako wzory na skarpetki nadają się w zasadzie wszystkie, jeśli jednak sam wzór nie zapewnia odpowiedniej elastyczności, to górną końcówkę skarpetki robimy pojedynczym lub podwójnym ściągaczem (lewe/prawe lub dwa lewe/dwa prawe), żeby końcówka ścisło obejmowała nogę.

RAZEMPETKI - część druga

W poprzednich odcinkach:
Część pierwsza - a w niej obliczaliśmy potrzebną liczbę oczek, nabieraliśmy je i poszerzaliśmy palce w skarpetce.

***
Będziemy teraz walczyć ze skarpetką warkoczową.

Na początek trzeba dostosować wzór do liczby oczek, jakie mamy na drucie. Oglądamy to sobie tutaj:

Co się znajduje w samym wzorze i jakie wyzwania on niesie pokazano poniżej:

Wzór z którego ja korzystam (na 24 oczka) wygląda ostatecznie tak, jak widać poniżej. Schemat tutaj do pobrania.

Schemat mamy rozpracowany, więc zabieramy się za dzierganie, na początek okrążenie oczek lewych:

Kolejne dwa okrążenia potraktujemy jako "rozbiegowe" do wzoru warkoczowego, czyli poukładamy sobie odpowiednio oczka prawe i lewe. W moim przypadku wzorek na stopie pojawia się tylko na stronie wierzchniej, a podeszwa jest robiona oczkami lewymi. Ale można wzorek zrobić też na stopie i wtedy ten sam wzór robimy na obu drutach.

Teraz czas na kolejne dwa okrążenia. Wzorek zawsze robimy w okrążeniach nieparzystych, natomiast okrążenia parzyste robimy tak, jak nam oczka schodzą z drutu.
Okrążenie 3. i 4. schematu warkoczowego oglądamy poniżej:

Piąte i szóste okazano tutaj:

Siódme i ósme poniżej:

Kolejne okrążenia są podobne do poprzednich, aż dochodzimy do okrążenia 13 schematu i tu pojawia się w końcu coś nowego:

Powtarzamy okrążenia schematu od piątego do szesnastego.

***
Jeśli ktoś chce skarpetkę w kolorowe łańcuszki z lewych oczek, to zapraszam poniżej. Po zrobieniu palców zaczynamy tak, czyli robimy pierwszy łańcuszek z lewych oczek:

Ułożenie kolorowych łańcuszków to wielkie pole do szaleństwa. Pamiętamy tylko o zasadzie - kolorowa nitka pojawia się jako okrążenie robione prawymi oczkami, a zaraz po niej jest okrążenie robione kolorem podstawowym i lewymi oczkami (!!!). Szerokość odstępów regulujemy liczbą okrążeń robionych podstawowym kolorem i prawymi oczkami.

Jeśli ktoś chce łańcuszek dwukolorowy, to postępuje tak:

Lewa strona łańcuszków powinna wyglądać tak, czyli żadne nitki przeplatane nam nie zwisają, staramy się napinać je na tyle, żeby nie były luźne, ale żeby również nie ściągały nam skarpetki:

Przy okazji - lewa strona jednokolorowych łańcuszków też jest fajna :)))

***
A w części trzeciej będzie o pięcie.



RAZEMPETKI - część pierwsza

W części pierwszej policzymy, ile oczek jest nam potrzebne do zrobienia skarpetki, nabierzemy oczka na początek i zrobimy palce. Jednak wszystkie części Razempetek pojawią się prawie równocześnie, więc sugeruję poczekanie z łapaniem za druty, aż pooglądacie komplet materiałów.

***
Zaczynamy od zrobienia próbki z docelowej włóczki i na docelowych drutach. Próbkę można spokojnie zrobić samymi prawymi oczkami, niezależnie od tego, czy później mamy w planach jakiś wzór. Skarpetka powinna być obcisła, więc wprowadzenie wzoru co najwyżej zrobi ją nieco węższą, ale przy tak małych obwodach różnice nie będą duże.

Oprócz próbki potrzebujemy także obwodu naszej stopy w centymetrach. Stopę mierzymy "na ścisło" w kilku miejscach: w kostce, w śródstopiu i najszerszym miejscu pod palcami, a następnie te pomiary uśredniamy.
Obliczanie liczby oczek potrzebnej do zrobienia skarpetki oglądamy sobie tutaj - link do filmu.

Teraz obliczamy jeszcze, ile oczek będziemy nabierać na samym początku i zabieramy się za magiczne nawijanie włóczki na druty. Sposób nabierania oczek zawdzięczamy artykułowi Judy Becker w Knitty.
Obliczenie liczby oczek początkowych i samo ich nabieranie oglądamy tutaj - link do filmu.

Osoby, które chcą robić dwie skarpetki od razu, nabierają oczka i na lewą i na prawą skarpetkę jednocześnie - o tak:

***
Po nabraniu oczek będziemy robić pierwsze okrążenie prawymi oczkami. Uwaga!!! Pamiętamy o tym, żeby zakręcić dwie zwisające nitki dokoła siebie, zanim zaczniemy robić! 

Dla tych, którzy robią dwie skarpetki równocześnie filozofia takiego działania jest pokazana poniżej. Pamiętamy o tym, że każda skarpetka, mimo, że obie są na tym samym drucie, ma swoją nitkę i cała tajemnica polega na niepomieszaniu tych nitek :))))

Drugie okrążenie robimy tak samo jak pierwsze, czyli tylko prawymi, jeszcze niczego nie dodając:

W trzecim okrążeniu i w każdym kolejnym nieparzystym zaczniemy dodawać oczka na poszerzenie miejsca na palce. Dodajemy oczka po cztery w każdym okrążeniu, wbijając się w nitkę poprzedniego rzędu pierwszego i ostatniego oczka na drucie, ale uwaga!!! - zawsze po wewnętrznej stronie, żeby tworzył nam się ładny łańcuszek wzdłuż tych dodanych oczek. O taki:

Dodawanie oczek w trzecim okrążeniu oglądamy tu:

Okrążenie czwarte i każde kolejne parzyste robimy prawymi oczkami, bez żadnego dodawania:

Powtarzamy okrążenie trzecie i czwarte, aż do momentu, kiedy będziemy mieć na drutach tyle oczek, ile jest nam potrzebne na część główną skarpetki.

***
W części drugiej zrobimy część "stopową" skarpetki w wersji warkoczowej i kolorowej w paseczki.

czwartek, 24 stycznia 2013

USZYŁEM SOBIE - WYSTĘP GOŚCINNY NUMER DWA

Proces twórczy był dłuuuuugi, cętkowany, kręty - bo wykrój powstał w zeszłym roku, materiał skrojony w zeszłym roku, pierwsze szwy... w zeszłym roku. Na dodatek Ślubny oczywiście chciał sobie uszyć "prostą bluzę" i jak zrobił projekt, to już wiedziałam, że przymiotnik "prosta" powinien zostać skasowany, bo jak na pierwsze kontakty z dzianiną, to będzie wykrój daleki od prostoty.
Całościowo.

I uwaga ogólna dotycząca zdjęć - to jest czarno-czerwone!!! Ale brak światła słonecznego oraz moja ogólna nieumiejętność fotografowania czerwieni spowodowały, że możecie widzieć wszystkie odcienie czerwieni/różu/czerwonego barszczu ze śmietaną.
I pod kątem.

Uwaga, teraz będę chwalić:
- Wykrój zrobił sam, od kompletnego zera. Posiłkując się posiadaną bluzą w odpowiednim rozmiarze. Sposób, w jaki rysował kształt główki rękawa, kazał mi przez chwilę zwątpić w zdrowe zmysły (moje lub jego, zależy, od której strony patrzeć). Oczywiście ostatecznie wyszło idealnie!
- W końcu nauczył się rozpoznawać prawą i lewą stronę materiału dzianinowego, chociaż długo to trwało.
- 90% szwów wewnętrznych jest szwami francuskimi - czyli flaki i nitki są zaszyte w środku! Co najbardziej zabawne, zanim zdążyłam mu powiedzieć, że niech się nie męczy na początek i robi te "francuzy" tylko na idealnie prostych kawałkach, to Mąż Mój Jak Dotąd Jedyny zszył w ten sposób szew po łuku i oczywiście mu wyszło idealnie... no to już nic nie mówiłam, bo bym wyszła na "nieumną".
- Sposób, w jaki połączył ze sobą dwie części rękawa, wywołał we mnie poczucie kompletnego zdumienia. Tu złożył, zszył, tu wsunął w siebie, tu założył i jednym szwem połączył dwie części, pozostawiając zakładkę odpowiedniej długości i zero flaków i farfocli na zewnątrz. Normalnie origami z materiału. Do dzisiaj nie wiem, jak to się robi...
- Przy szyi nawymyślał sobie warstwy i warstewki, ale "żeby były wykończone od spodu innym kolorem"...
- I na koniec stwierdził, że wszywanie rękawów to łatwizna...

Warstwy podszyjne.

Sam twierdzi, że:
"Dużo wody w tej rzece musi jeszcze upłynąć, żebym ponownie siadł do szycia dzianiny. No chyba, że do czegoś banalnego. Mój problem z dzianiną wynika głównie z tego, że non stop mam wrażenie, że wszystko wychodzi nie na tyle dokładnie, jakbym chciał (milimetry i piksele mu się nie zgadzają  - komentarz "odżoniny" :)))) 
Ale generalnie jestem zadowolony!" (To już gdzieś było :)))

I widok od rufy.

A ja, tak na wszelki wypadek przypominam, że jest to drugi ciuch uszyty przez Ślubnego w jego krótkim krawieckim życiu. I w 100% według jego pomysłu, bez kopiowania wykroju. Na mnie to robi spore wrażenie!
I origami-rękawy.

Przy okazji odpowiem Sunshine na dawno zadane pytanie, czy Singer robi dziwne rzeczy przy podszywaniu dołu dzianinowej bluzki (szwy w poprzek). W sumie to dopiero teraz była okazja, żeby to sprawdzić na jakimś kawałku szytej odzieży. Otóż nie robi. Niczego nie marszczy, nie usiłuje przekosić, nie ściąga. Po przeciągnięciu żelazkiem jest idealnie.

To ja Was zostawiam ze Ślubnym i bluzą i po cichutku powiem, że na pytanie: "I co teraz masz w planach?" usłyszałam - "Torbę".

wtorek, 22 stycznia 2013

JAK ZOSTAŁAM PANIĄ NA ZAMKU I INNE OPOWIEŚCI

Zaczniemy od innych opowieści, pani na zamku będzie na końcu.

***
Inne opowieści mają wiele wspólnego z szyciem. Bo... Kto pamięta mój pomysł na krótki żakiecik z granatowej bawełny, który 30 listopada wyglądał tak?

Otóż stan na dzień dzisiejszy niewiele odbiega od powyższego obrazka, bo żakiet wraz z podszewką się był skroił i czeka...

Ale to nie koniec Obiektów Czekających. Czeka także Obiekt Szyty, Który Ma Coś Udowodnić:

Czyli pomysł na bluzkę bardzo nietypową, szaloną wręcz w swoim zamyśle i w użytych do szycia materiałach. Ale to też czeka.

A czeka, bo jestem dobra żona i nie chcę Ślubnemu przestawiać pokrętełek i wichajsterków w maszynie, które to pokrętełka i wichajsterki Ślubny sobie poustawiał odpowiednio do szycia dzianiny. Bo bluza Ślubnego powstaje. Bez pośpiechu, na spokojnie, powoli i dokładnie... A ja stoję obok i tupię nóżką obutą w miękki papuć domowy, bo bym sobie poszyła. A tymczasem Ślubny obiecuje, że jutro to on na bank kończy, bo tu trzy szwy zostały. Tylko że to jutro jakoś się dziwnie oddala do... jutra :)))) 
Ale jak ktoś ma takie podejście do prostej bluzy z dzianiny, która ma kilka warstw, a każda warstwa ma odszycie, to co się dziwić, że to trwa.
Cokolwiek widać na Waszych monitorach, to pod spodem jest czerwone :))

I jak się lewą stronę wykańcza tak, żeby ni niteczki nie było widać, to jest drugi powód, że to trwa...
Moje lewe strony tak nie wyglądają!!!

Ale dzisiaj rano Ślubny obiecał, że... skończy dzisiaj!!! A to brzmi bardziej obiecująco niż "jutro", więc może jutro, to ja się będę mogła dossać do maszyny i nie dam się oderwać, póki nie skończę obu zaplanowanych Obiektów Czekających.

***
To jeszcze zaległości. Justyna mnie wirtualnie pacnęła, żebym odpowiedziała na pytania. Proszę bardzo, jak zwykle z wielkim opóźnieniem, ale szczerze:

1. Ulubiona kawa/ herbata? - Obojętne, oby zrobiona rękami Ślubnego, bo wtedy najlepiej smakuje.
 
2. Jaka jest Twoja ulubiona pora roku? - Definitywnie wiosna, jak się wszystko zaczyna zielenić i kwitnąć. Poza tym ja mam urodziny i imieniny wiosną, więc jak mogłabym nie lubić i nie czekać :)) 
3. Ulubione zwierzęta? - Hmmmmm... 

4. Babcia czy dziadek? - BABCIA!!! Bez babci tej jednej, kochanej to ja bym nie była tym, kim jestem i nie robiła wielu rzeczy, które robię i nie rzucała wieloma powiedzonkami, którymi rzucam :) 
5. Samochód, rower, czy inny środek komunikacji? - Rower i własne nogi, kiedy tyko się da.
 
6. Bukiet róż, czy kwiat w doniczce? - W doniczce, bo ich jeszcze nikt nie zamordował, ścinając je.

7. Uprawiasz jakiś sport? Jaki i dlaczego? - Sportu nie uprawiam, ale staram się regularnie ruszać, bo... inaczej moje poszkodowane w wypadkach samochodowych ciało odmawia posłuszeństwa i zaczyna skrzypieć (w pewnych miejscach dosłownie :))).

8. Kiedy ostatnio przeczytałaś książkę? - Hmmmmmm... idealne pytanie do mnie :)))) Ostatnią skończyłam jakieś dwa dni temu. Trzy kolejne w trakcie :)))

9. Którą włóczkę, materiał wspominasz najlepiej? - Drops Lace z włóczek, bawełna ze sztucznymi dodatkami z materiałów (z morowych spodni Ślubnego).

10. Taniej i więcej, drożej a mniej? - To ja nie wiem, bo u mnie kwestie materialno-pieniężne są na hmmmentym miejscu w życiu. Z umiarem cenowym i ilościowym staram się kupować.
 
11. Szminka czy błyszczyk? - Błyszczyk, żurawinowy najlepiej :)

***
I w końcu pani na zamku. Zapałętaliśmy się wczoraj wieczorową porą wspólnie w okolicach łazienki (kot też ;))). Rozmawiamy o czymś, to sobie klapnęłam na półeczkę podłogową, bo mi się stać nie chciało. A na półeczce leżała porzucona moja rozpinana bluza i sobie klapnęłam w zasadzie centralnie na nią. I mi się niewygodnie siedziało. W końcu zniesmaczona odczuciami "odwłokowymi" poinformowałam Ślubnego, że ja sobie idę, bo się tu odgniatam. Na co Mąż Mój Jak Dotąd Jedyny zlustrował sytuację i szybko pojmując, że na zapięciu sobie siadłam, zarechotał i stwierdził: "A co, nie podoba ci się bycie panią na zamku?" No nie podoba, niewygodnie :))))

piątek, 18 stycznia 2013

DUŻE SZTUKI TRZY

Ślubny dostał wczoraj zlecenie:
- Pojedź o mężu mój, jak dotąd jedyny, zakup łaskawie prezenty okazyjne, gdyż ponieważ okazje się zbliżają.
- Z entuzjazmem, aczkolwiek pobyt w miejscu zakupu prezentów kuszący jest. Czy możliwe jest nabycie także niewielkiego suweniru dla mej skromnej osoby... przy okazji...?
- Możliwe, acz warunkowo. Jak wrócisz bez prezentu również dla mnie, to nastąpi przemoc w rodzinie i inne takie nieprzyjemności, z zarekwirowaniem twych suwenirów upragnionych włącznie.

Ślubny jest mężem prawie idealnym i zamówił, zakupił, przytargał prezenty wszelakie. I tym sposobem zostałam wczoraj posiadaczką bardzo porządnego pudełka na robótkę bieżącą (dużej sztuki :)))): "bo tak się tu wala i się kurzy bez sensu, to chyba miałem dobry pomysł?". No pewnie, że dobry!!!

W pudełku od razu wylądowała bieżąca robótka. Po serii rzeczy drobnych i prostych: chusty, skarpetki (jak ja kiedyś od pierwszego razu dobrze wyklepię z klawiatury wyraz "skarpetki", to radosny ryk będzie słychać od morza do samiuśkich Tater po słowackiej stronie, co za wyraz paskudny do pisania!), robi się Błękitny Folklor - sweterek (duża sztuka :))).

Już pokazuję i sweter, i pudełko, i... kota (też dużą sztukę :)))

Kot wykazał standardowe zainteresowanie, czyli obwąchał pudełko:

Obwąchał druty:

I grzecznie klapnął z boku, czekając na dalsze rozrywki.

Jak widać sweterek robiony z obłędnie błękitnego akrylu ze starych zapasów (w końcu przyszedł mi do głowy pomysł na jego wykorzystanie).
Będzie prosta forma podstawowa, a na niej kolorowy pseudo-ludowy haft: na mankietach rękawów, na dole sweterka i wzdłuż reglanów, które z tej okazji zrobiłam z wyjątkowo szeroką plisą.

A haft na dzianinie mi się zamarzył, ponieważ dostałam maila od Heleny ze zdjęciami jej udziergu - swetra dla Ważnego Mężczyzny z wyhaftowaną na przodzie nazwą bardzo głośnego zespołu muzycznego i pozazdrościłam Mężczyźnie :)))  Tylko ja sobie jakieś "słitaśne" kwiatki i listki wyszyję.

Góra z półokrągłym dekoltem wykończonym w kolorach haftu (czerwony, żółty, zielony, granatowy???), ale na razie jest zakończona "na szybko", bo nie jestem pewna, co ja przy tym dekolcie tak na sto procent chcę, więc się ciągle góra wywija na wszystkie strony:

Teraz czas na rękawy - dwa na raz, żebym nie musiała robić notatek, jak gubię oczka. I jak widać dużo poplątanych nitek, druty i robótka jako całość są już wyjątkowo interesujące:

***
To ja pójdę sobie, do jakiegoś spokojnego kąta dziergać te rękawy.

środa, 16 stycznia 2013

RAZEMPETKI - Prolog

Tradycyjnie kolejne Razem-Robienie zaczynamy od Prologu, czyli spisu narzędzi i materiałów potrzebnych do radosnego dziergania skarpetek.
Włóczka Rozetti First Class. 50% merynos, 50% akryl. 230m w 100g. Robione na drutach 3.25. Na dwie skarpetki do połowy łydki potrzebne około 100/130g.

Włóczka:
Tutaj panuje pełna dowolność. Skarpetki można dziergać praktycznie ze wszystkiego. Sugeruję jednak wybranie czegoś, co ma w swoim składzie dowolną wełnę (niech to będzie tylko 50%). Wełna w składzie nie tylko daje cieplejsze skarpetki. Wełna przede wszystkim powoduje, że nasza skarpetkowa dzianina jest bardziej elastyczna, czyli lepiej współpracuje z kształtem stopy, dopasowuje się i nie zwisa smętnie w okolicach kostki. Z tego powodu odradzam robienie skarpetek z cienkich włóczek akrylowych (100% akrylu) oraz z nitek bawełnianych. Dzianina z nich nie jest dostatecznie elastyczna. Natomiast gruby akryl radzi sobie nieco lepiej i jeśli ktoś planował robienie właśnie z niego, to nie będzie to problemem.
Oczywiście są też w ofercie pasmanterii specjalne włóczki określane jako skarpetkowe. Mają one w składzie sporo wełny i je możemy wybierać w ciemno.
Grubość włóczki - dowolna.
Ilość włóczki zależna od pożądanej długości dzieła, ale dziergamy od palców, więc ilość zużywanej nitki będziemy mogły kontrolować perfekcyjnie.
(Pod zdjęciami są informacje, z czego ja będę dziergać: włóczka, skład, ilość potrzebna na dwie skarpetki, grubość drutów.)
Wełenka skarpetkowa Balade. 75% wełny, 25% akrylu. 420m w 100g. Będą robione na drutach 2.75. Potrzebna ilość jeszcze nie jest znana.
Druty:
Będziemy dziergać magiczne skarpetki Magic Loopem, zatem potrzebujemy drutów z żyłką. Grubość drutów dopasowujemy do grubości włóczki. Przy czym dzianina powinna nam wyjść jędrna i zwarta (bez dziur), więc wybieramy grubość drutów adekwatnie, najlepiej po zrobieniu próbki.
Ważne jest natomiast to, by żyłka była raczej dłuższa niż krótsza (60/80cm) i sama żyłka elastyczna, a nie sztywna jak przysłowiowy koci ogon. To zapewni nam komfort robienia techniką Magic Loop. O odpowiednią długość żyłki muszą zadbać szczególnie te osoby, które chcą robić jednocześnie dwie skarpetki na jednej żyłce (tak, takie cuda z włóczki też zostaną pokazane :))))
Oczywiście jeśli ktoś będzie chciał dziergać na pięciu drutach, to też będzie to możliwe.
Akryl resztki. Około 300m w 100g. Robione na drutach 3.5. Na dwie skarpetki tuż  nad kostkę potrzeba około 60/80gram.

Dodatki i ułatwiacze:
Przydadzą nam się oczywiście nożyczki, szydełko do chowania końcówek i dwa markery, które pozwolą nam doskonale kontrolować oczka przerabiane i nie przerabiane w czasie pięto-tworzenia. Zamiast markerów równie dobrze sprawdzą się dwa 20cm kawałki włóczki w kontrastowym kolorze.

***
Przy okazji mam dla Was propozycję. Ponieważ w ramach poszukiwań, jakie skarpetki chcecie sobie wydziergać w przyszłości, znajdujecie rewelacyjne pomysły, piękne, oryginalne, zaskakujące i dostaję linki do nich w mailach (Baba Aga podesłała mi wczoraj genialne skarpetki-rekinki :))), mam prośbę - jeśli chcecie się tymi inspiracjami podzielić z innymi, to linki do takich fotek, wzorów, stron możecie swobodnie zamieszczać w komentarzach do tego Prologu. Dzięki temu dostęp do tych wszystkich skarpetkowych cudów będziemy miały w jednym miejscu i na zawsze. I może ktoś takie rekinki wydzierga :))))

sobota, 12 stycznia 2013

SOLO I W PARZE

W tym tygodniu na pytania znajomych: "A co tam porabiasz?" oszalałe twórczo dziewczę odpowiadało z błyskiem lekkiego zaczadzenia twórczego w oczach: "Skarpetki!"
I to nie jest moja wina, bo w końcu cóż ja mogę poradzić na to, że budziłam się co rano z głębokim przeświadczeniem, że muszę sprawdzić jeszcze jeden skarpetkowy pomysł.


Tym sposobem inwentaryzacja szuflady robótkowej ujawnia: 
- jedną kompletną parę skarpetek gładkich, bez fajerwerków i wodotrysków, na której testowałam techniki wszelakie i szkoda mi było wywalić całą zrobioną stópkę, to dodziergałam górę i będę miała Skarpetki Nocne;
Skarpetki Nocne

- jedną Skarpetkę Kolorystycznie Obłędną, która powstała jako testowa dla drugiego sposobu robienia pięty i przy okazji wyrabiałam resztki włóczek; druga skarpetka do pary będzie powstawała w czasie kręcenia filmów do kursu:
Skarpetka Kolorystycznie Obłędna

- początek trzeciej pary w postaci Skarpetki Milutkiej Warkoczowej, bo przecież nie może być tak, że zimową porą nie ma ciepłych wizualnie warkoczy i tutaj też druga skarpetka do pary będzie powstawać w trakcie kręcenia filmów; przy okazji zdjęcie prezentuje najbardziej radosny moment robienia skarpetek od palców, że można sobie przymierzyć i od razu widać, co nam ciekawego wychodzi spod drutów:
Skarpetka Milutka Warkoczowa
- iiiiii powstanie jeszcze jedna para na potrzeby filmów, para Skarpet Męskich Eleganckich, żeby unaocznić filmowo, że można jednocześnie robić dwie skarpetki na jednych drutach z żyłką.

I uprzedzam wszystkie niecierpliwie potupujące dusze dziewiarskie, że w ramach następnego wpisu pojawi się Prolog do skarpetek, żeby już można było buszować w poszukiwaniu włóczek, odpowiednich ich kolorów, drutów itp.

A ja mam zamiar zakończyć skarpetkowe szaleństwo jutro i zająć się nieco większymi powierzchniowo projektami - jakiś sweterek, którego projekt idzie coraz bardziej w kierunku "folklorystycznym"... jakiś żakiet, co to leży od kilku tygodni i już nawet nie usiłuje się rzucać w oczy i dawać do zrozumienia, że zszycie go leży w moim własnym odzieżowym interesie... jakaś chusta, bo przecież dawno żadnej nie robiłam :)))... jakiś ażurowy kardigan...

To ja pójdę, dodziergać Warkoczową Skarpetkę przy akompaniamencie "Doktora Żywago", a Was zostawiam w towarzystwie Małego:

środa, 9 stycznia 2013

PALCE, PIĘTA, PIĘTA, PALCE,...

Zacząć jednak wypada od podziękowań dla Bartka, od którego dostaliśmy prezent w ramach organizowanej przez niego rozdawajki - za sprawą Poczty Polskiej, Nie Zapeszając, Ostatnio Mniej Powolnej dotarła zakładka do książek.
Teraz uwaga! Patrząc na zdjęcie nie skupiamy się na Elemencie Żywym Kudłatym, tylko przenosimy wzrok nieco w prawo i patrzymy z podziwem na rekina w kratkę.

Bardzo dziękuję, zakładka będzie wykorzystywana intensywnie. I chcę się podzielić swoim wielkim zachwytem nad precyzją Bartka. Zakładka jest po prostu perfekcyjnie uszyta, co do milimetra i co do każdej obciętej niteczki, a to jest maleństwo, więc tym bardziej dbałość o takie szczególiki robi na mnie wrażenie!

***
To teraz przechodzimy - i użycie czasownika "przechodzić" ma swoje głębokie uzasadnienie, bo przechodzimy do odzieży "nożnej". Planowane Razem-Skarpetkowanie zmobilizowało mnie do szybkiego przeglądu technik nabierania oczek na skarpetki, sposobów wyrabiania pięty i zamykania oczek na górze. I rozpętało się na Rogu Renifera niewąskie szaleństwo. Do tego stopnia się rozpętało, że obiad mężowi próbowałam przypalić, bo się "zadrutowałam" i jakoś skwierczenie na patelni mi umknęło. (Uspokajam, zdążyłam w ostatnim momencie przed zwęgleniem i oddaleniem się wizji obiadu w niebyt, dolałam wody, zamieszałam i usłyszałam, że "bardzo smaczne wyszło", ufff...) A poniżej obrazek poglądowy, jak dziś rano wyglądał stół w kuchni:

Bo ja oczywiście dziergam dwie pary jednocześnie, jak szaleć to szaleć! I robię porządne notatki, żebym się później nie zastanawiała, co i gdzie nawywijałam.

Ale zawiadamiam, że doszłam już do ostatecznych wniosków i po wszechstronnym przetestowaniu metod i technik wszelakich wiem, jak będziemy robić Razempetki. (I tu oficjalne, pisemno-klawiaturowe i gorące podziękowania dla autorki nazwy, bo Ren-ya się przyznała, że to najprawdopodobniej ona stoi za tym genialnym słowotwórstwem.)

A oto efekty mojego szaleństwa. Wygląd skarpetkowych paluszków w skarpetce numer jeden:

A kiedy zrobiłam pierwszą, to natychmiast poczułam potrzebę sprawdzenia innego sposobu robienia pięty oraz poszalenia z kolorami i zamiast grzecznie, jak na zrównoważoną dziewiarkę przystało, nabrać oczka na drugą skarpetkę, do pary, to ja nie! Drugą się zrobi troszkę później, a teraz... 

Zdjęcie powyższe to stan poranny, a wieczorem była już większa stópka (jakoś dziwnie mi przypominająca obuwie rycerzy z czasów krucjat :))), bo zrobiona z grubszej włóczki dała się ułożyć do zdjęcia przestrzennie, a nie klapnęła smętnie przed obiektywem).

I dzięki "rycerskiej" skarpetce zapadła ostateczna decyzja co do sposobu robienia pięty, bo się okazuje, że co dziewiarka, to pomysł, a ja się uparłam, że przetestuję wszystkie sensowne.

Ale jedno jest pewne - robienie skarpetek jest zajęciem bardzo rozrywkowym, dającym wielkie pole do popisu wzorkowego i kolorystycznego.
I ja sama, przez to testowanie, mam pomysły co najmniej na pięć lub sześć kolejnych par i chyba nie będę się powstrzymywać, styczeń i luty staną się u mnie miesiącami skarpetkowego szaleństwa.

poniedziałek, 7 stycznia 2013

WYKOŃCZYŁAM Z WIELKIM ENTUZJAZMEM

Dwie pierwsze robótki 2013 roku wykończyłam entuzjastycznie i bez "pod górek" oraz "wiatrów w oczy".
Ale zanim o nich, to pokażę Wam coś oszałamiająco pięknego:
Foto by Ślubny, design by Mroźna Matka Natura :))).

Ślubny rano stanął przed koniecznością odlodzenia samochodu, ale tak go zauroczyło to, co Matka Natura namalowała na dachu samochodu, że zamiast psioczyć na zimno i konieczność skrobania, z zapałem stał i robił zdjęcia. A ja od rana napatrzeć się nie mogę.

***
Ale do rzeczy... użytkowych. Notes Kompletnie Nie Srebrny zyskał ostateczny wygląd. 

Bardzo elegancko-karnawałowy mi niechcący wyszedł. Radości z tworzenia przysparzając więcej, niż po takim drobiazgu można się spodziewać. 

Z rozpędu nawet wstążeczkowe zakładki dwie mu dorobiłam (na zdjęcia się nie załapały), bo ja lubię zeszyty/notesy/kalendarze (* żadnego nie skreślać :))) , które takie udogodnienia do zaznaczania posiadają.

I mam przeczucie, że to pierwszy ze sporej grupy PDU (Pięknych Drobiazgów Użytkowych) w tym roku.

***
I oczywiście skończona, zblokowana i obfotografowana została także Pokazowa Chusta Filmowa, czyli moja fioletowa Echo Flower.

Wszystkie Razem-Chustujące wiedzą, że to Drops Lace i druty 3.25. Wyszła spora, ale nie ogromna - 140 cm długości wzdłuż górnej krawędzi i prawie 80 cm wysokości. I jest tak cudna w dotyku, jak tylko Lace Drops być potrafi!!!

Przy okazji zachęcam do zaglądania do Galerii, bo nowe chusty pojawiają się regularnie. A jest tam teraz najsłodsza mini chusta Echo Flower, jaką można sobie wyobrazić i do tego na przesłodkim modelu :))) Adze bardzo dziękuję za fotki, bo może i chusta jest mini, ale za to jaka urocza.


***
A ja wpadłam w Skarpetkowe Królestwo i testuję wszelkie znane na niebie i ziemi metody nabierania oczek na palce, robienia pięty i elastycznego zamykania góry. Czyli zaczęłam poważne przygotowania do robienia Razem-petek. (Biję się w piersi, ale nie pamiętam, która z Was wymyśliła nazwę! Ale bardzo dziękuję, pożyczam, będę używać. A autorka niech ewentualnie da znać, to jej jakieś oficjalne słowa uznania i podziękowania tekstowe napiszę z chęcią i wielkimi literami, bo nazwa jest genialna!) Chcę znaleźć takie rozwiązania, żeby dawały najlepszy efekt przy minimum wysiłku.

Mam taki plan, że zaczniemy robić na początku lutego. Oczywiście odpowiednio wcześniej pojawi się Prolog, czyli spis rzeczy i narzędzi niezbędnych (ale przecież już doskonale wiecie, jak to działa). 


***
To ja pójdę sobie, bo mnie te błękity na pierwszym zdjęciu od rana natchnęły twórczo i mam szatański... to znaczy niebiański plan :)))) No dobra  - niebiańsko-folklorystyczny...