Przenosiny

niedziela, 23 lutego 2014

W NASTĘPNYCH ODCINKACH

W najbliższym czasie Wytwórnia Na Rogu Renifera ma w planach realizację i prezentację tego, co poniżej:

1. Stworzone w technologii bardzo kolorowej dzieło - "Trafiłam granatem w tęczę".

Motki tęczowej włóczki, które miały zostać połączone z różowościami, ale w takim zestawieniu okazały się "nie tym, kolorem, nie tą włóczką, nie tym wzorem" i ogólną katastrofą koncepcyjną, nie dawały mi spokoju. Powstaje prosty sweterek, który wygląda trochę tak, jakbym rzeczywiście trafiła granatem w tęczę - wiosenny obłęd kolorystyczny.
Przy okazji przećwiczyłam parę rozwiązań technicznych, które okazały się strzałem w dziesiątkę, ale opisywać będę, kiedy już będzie co pokazać. Na razie dziergam dwa rękawy jednocześnie i wchodzi w grę jedynie robienie fotek stanu bardzo pokręconego.

2. Dzieło zaawansowane technologicznie - "Gdzie zamki trzy".

Od zawsze mam słabość do artykułów papierniczych. Pęk długopisów przyjmuję z piskiem znacznie głośniejszym niż pęk roślinności kwitnącej. A pudło długopisów cenię bardziej niż największe nawet pudło czekoladek. 
A teraz jest wymówka do zwiększania stanu posiadania, bo przecież uczenie się francuskiego wymaga pisania co najmniej sześcioma kolorami oraz podkreślania, zakreślania... tylko szlaczków nie rysuję. 
Dlatego wielki piórnik jest mi potrzebny "na wczoraj". Taki, żeby zmieściło się wszystko. Z trzema przegródkami, żeby się nie mieszało. Zamki kupione. Kordonek wybrany. Nawet kartoniki do usztywniania są. Produkcja już wkrótce.

3. Dzieło z nurtu eksperymentalnego, dla koneserów gatunku - "Dla Ciebie dziergam, mężczyzno".

Połączenie bawełny z akrylem w kolorze grafitowym i szarym oraz motek pastelowego seledynu jako akcent kolorystyczny to materiały na sweter męski "eksperymentalny". 
Ślubny - może bez klaskania uszami w przypływie wielkiego entuzjazmu - ale zaakceptował pomysł obdarowania go swetrem, a raczej bluzą dzierganą na drutach. Tym bardziej, że włóczka go "nie żre". A ja mam potrzebę poeksperymentowania z projektem męskim w wyrazie i "odjechanym" w wykonaniu.
Na razie ustalamy szczegóły tego "odjechania".

poniedziałek, 17 lutego 2014

NIE SAMYM SZALEŃSTWEM CZŁOWIEK ŻYJE

Po wyprodukowaniu bardzo zaawansowanego konstrukcyjnie Swetra na Melanżu oraz jeszcze bardziej zwariowanego konstrukcyjnie Otulacza w Jodełkę i Kółeczka, poczułam nieodpartą potrzebę oddechu. Zrobienia czegoś bezmyślnego. Najchętniej składającego się z samych prawych. Robionego od góry i bezszwowo, żebym nawet szydełka nie musiała wyciągać z szuflady. 

Tym sposobem powstała Prostota W Kolorach Ziemi.

Oczka policzyła Tabelka Co Sama Liczy reglan od góry. Ja się uparłam, że będą same prawe, więc nawet ściągacze sobie darowałam. A niech się wywija, jak chce. Tym bardziej, że chce całkiem ładnie.

Trochę się zestresowałam po tym, kiedy wyznałam w komentarzach, że to Angora Ram i postraszyłyście mnie, że motek motkowi nie jest równy, że potrafią się różnić mocą skrętu i farbowania. Poleciałam te motki porównać przy świetle dziennym i bardzo sztucznym - okazało się, że Opatrzność czuwała i różnic nie ma. 
Za to jest wyrób końcowy lekki, ciepły i przyjemny w dotyku.

Obecnie na drutach kolory tęczowe - poczułam się nagle bardzo wiosennie :)))

W głowie dziki pomysł na męski sweter... Nawet zrobiłam próbkę giganta, żeby Ślubny mógł sobie zwizualizować efekt końcowy. Przy czym sam Ślubny wczoraj podsunął ideę wykorzystania w tym swetrze żakardu w sposób bardzo nieortodoksyjny... Ciekawe po kim on ma takie pomysły? :)))))

Piórnik wielkości słonia został rozpracowany konstrukcyjnie, ale muszę udać się w miejsce bardzo niebezpieczne - do pasmanterii i wyjść stamtąd z trzema krótkimi, zwykłymi zamkami w kolorze granatowym i z niczym więcej! :)))) Pasmanteria to miejsce wodzenia na pokuszenie nawet najbardziej odpornej dziewiarki.

A w ramach ciekawostki... sen o dziwnych kolorach.
Śniło mi się, że Ślubny postanowił mnie uszczęśliwić nowo wybudowanym domem. Tuż za drzwiami frontowymi wielki przedpokój, a na ścianach położona mieszanka betonu i szkła w kolorze lśniącej zielonkawej morskiej wody (technicznie coś takiego pewnie nie istnieje, ale jakoś mnie to we śnie nie ograniczało). I ekipa wykończeniowa dwie ściany wykonała w mniemaniu Ślubnego niestarannie i poniżej standardów "że mucha nie siada". Skuwanie nie wchodzi w grę. 
Żeby załagodzić sytuację i odwieść Ślubnego od pomysłu ganiania za ekipą z łomem i powarkiwania na nich, pytam grzecznie, czy może najlepszym rozwiązaniem nie jest położenie na te dwie ściany czegoś materiałowego, tkaniny, tapety? I zadaję Ślubnemu pytanie:
- Tylko jaki kolor by do tego morskiego lśniącego pasował?
A na to śniony Ślubny, bez wahania i z entuzjazmem:
- Futerkowy!

Nie dośniło mi się, jak wygląda kolor futerkowy, a może szkoda  :))))

piątek, 14 lutego 2014

NORMALNY CZŁOWIEK...

Normalny człowiek, który pała chęcią posiadania wiosennego, błękitnego otulacza w jodełkę, bierze druty, dzierga jodełkę (klnąc w żywe kamienie, bo to "ślimaczy" wzorek), zszywa, łączy, pierze i nosi. 

Taaak, normalny człowiek tak robi. Człowiek "normalny inaczej" zaczyna bardzo podobnie - dzierga jodełkę z bawełnianej nitki.

A potem zaczyna się kombinowanie i kiedy próbuje się własne wizje opisać na blogu, to w komentarzach piszecie, że "ciężko to sobie wyobrazić" : ))))) To może ja pokażę etapami.

Po jodełce odczuwa się nagłą potrzebę haftowania... kółek... na polarze :))) Żeby było ciekawiej cieniowaną muliną.

Jodełkę i haft człowiek "normalny inaczej" zszywa ręcznie i natychmiast stwierdza, że jakoś te brzegi trzeba wykończyć. Lamówka własnej produkcji z bawełny w paski nada się idealnie. 

Ale spód też wymaga dopieszczenia. Podszewka? Naprawdę? Wariactwo! Ale robimy, z czegoś cienkiego, sztucznego, z dziwną fakturą, co pasuje kolorem i jest miłe w dotyku. 
Tu następuje chwila zastanowienia. Mam w planach szycie trzech warstw materii bardzo zróżnicowanej: na górze bardzo luźno tkana bawełna o dziwnym splocie, pod spodem sztuczność cienka i lekko elastyczna, a między nimi robiona na drutach jodełka o gęstości żadnej... Kiedy ja ostatnio pisałam, że kocham swoją maszynę do szycia???!!! Brzydal to wszystko zszył bez jednego jęku i bez jednego przepuszczonego szwu. 

I tym sposobem produkcja zwykłego otulacza w jodełkę zostaje zakończona. Efekt końcowy wygląda tak:

Oczywiście docelowo otulacz powinien być noszony zamotany i wtedy widać wszystkie odcienie niebieskości powciskane w jeden prawie półtorametrowy otulacz.

Całość wzięta w łapę jest cudownie lejąca się i ciężka. Układa się w wersji "zwisającej" i miło się mota dokoła szyi. 

I zdążyłam przed wiosną, tą kalendarzową przynajmniej! Druga pozytywna wiadomość to ta, że to był ostatni rozgrzebany projekt, czekający od miesięcy na zmiłowanie i wykończenie.

Małego macie na Walentynkowy deser. Śpiącego. Oburzonego lekko, że mu głupi ludź przeszkadza odsypiać bardzo intensywny program rozrywkowy, jaki zafundował sobie i ludziom nad ranem... kochany kotek. Zdrowy, skoro rozrabia :)))

sobota, 8 lutego 2014

NIE TEN KOLOR, NIE TA WŁÓCZKA, NIE TEN WZÓR

Poczułam się pod koniec tygodnia tak, jakby ktoś we mnie klątwą miotnął. Klątwą o potężnej sile rażenia dziewiarskiego. Taką, co to od niej druty opadają, oczka spadają, a projekty - nawet najbardziej perspektywiczne - odpadają w przedbiegach i oddalają się galopem w sfrustrowany niebyt.

Te oto, prezentowane wcześniej, dwa przepiękne motki miały zostać zamienione w sweterek...

Zrobiłam próbkę połączoną nitką... fuj! - Bez urazy, ale efekt jak babcine dzierganie w czasach głębokiego kryzysu.
Pokombinowałam z wrabianiem kolorów lewymi... fuj! - Marny pomysł, delikatnie to ujmując.
Przetestowałam paski... fuj! - Psychodelia w najczystszym wydaniu.

I powinnam sobie pomyśleć, że do trzech razy sztuka. Że skoro materia nie chce współpracować, to trzeba odpuścić, dać się jej odleżeć, poczekać na chwilę natchnienia. A ja nie!!! Ja szłam w zaparte.

Pożegnałam nitkę tęczową i zaczęłam kombinować, co można zrobić z samej różowej.

Ściągacz angielski... fuj!
Warkoczyki jedno oczko na jedno oczko, skręcane w lewo... fuj! - Skręcanych w prawo nie testowałam : ))
Wzorek bardzo japoński oparty o finezyjnie zaplatane drobne warkoczyki... fuj!

I dopiero tu sobie uświadomiłam, że to nie ten kolor, nie ta włóczka i nie ten czas. Pozgarniałam wszystko, poupychałam z powrotem w czeluści szafy robótkowej i wyjęłam ten samo gatunek włóczki (Angora Ram), ale w kolorze szaro-beżowym.
Żadnych wzorów, żadnych fajerwerków i ani jednego wodotrysku - prawe oczka, reglan robiony od góry, prosto, prościej, najprościej jak się da!

***
A dziergając prawymi, czyli bezmyślnie kompletnie, rozgryzam technicznie pomysł na piórnik szydełkiem w wersji "de lux", czyli dwukomorowy, z zameczkami, przegródkami itp.
A jak mi się znudzi myślenie o piórniku, to kombinuję nieco przewrotnie, czy ja jednak nie mam ochoty wydziergać w tym roku swetra męskiego, bardzo nietypowego... 

***
Aktualizacja puzzlowa dostępna w zakładce "Rok z Michałem Aniołem". Wychodzi na to, że chyba spędzę z roznegliżowanym Adamem i Panem Bogiem w różowościach nieco dłużej niż rok, ale cóż ja poradzę, że niebo układa się tak powoli...

***
I żeby znowu nie było pytań "A gdzie kot?", to proszę bardzo Mały w sytuacji, za którą nie przepada - stanowczo lepiej się czuje "w parterze" niż na rękach "u ludzia".
I dlatego robi miny znudzone:

I wskazujące na lekki "nerw":

A najlepiej, jak go już te głupie ludzie puszczą i pozwolą się odprężyć tam, gdzie kotu najlepiej:

***
I kto jeszcze nie widział, ten koniecznie musi zobaczyć!!!

Oglądamy wczoraj otwarcie Igrzysk w Soczi. Wychodzi liczna i rozbawiona reprezentacja Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej. Ja zastygam z drutem wbitym w oczko prawe. Ślubnemu wyraźnie zaczyna opadać szczęka. Gapimy się w ekran jako te dwie zahipnotyzowane kobry. I w końcu Ślubny wydusza z siebie: "Oni te kubraczki mają na drutach robione...???!!!"

Sen szalonej dziewiarki. Mało "umnej" technicznie szalonej dziewiarki!
Bierzemy głęboki oddech i zaglądamy tutaj.
I gdyby jeszcze ktoś miał wątpliwości - ta szalona dziewiarka ma na imię... Ralph Lauren... Trochę pana poniosło.

wtorek, 4 lutego 2014

NA MELANŻU

Na początku był Perfidny Obibok, czyli Ania mamiąca wizją posiadania szydełkowych szortów. Klasyczna, wyszczuplająca czerń w formie kształtnych kółeczek powstawała... i powstawała... i w tym powstawaniu coraz ciężej mi było wyobrazić sobie własny odwłok obleczony w te kuszące koronki. Przy czym same koronki podobały mi się z każdym metrem przerobionej bawełny coraz bardziej.

A jeszcze wcześniej był prezent od Joli, a w nim dwa motki cudownego czarno-białego melanżu, z którego miała powstać chusta.

A co się otrzymuje mieszając koronkowe szorty z chuścianym melanżem... Szorty na melanżu? Nie! To nie na Rogu Renifera. 
Na Rogu Renifera z niedoszłych szortów robi się ozdobną koronkową wstawkę w talii:


Z melanżu dzierga się korpusik sweterka, bo na rękawy nie starczy. 

Z rękawami trzeba się trochę pomęczyć, żeby je w końcu zrobić jak najbardziej klasyczne i bez fajerwerków. 

Czyli powstaje to:

Przy okazji bluzeczka stała się poligonem doświadczalnym dla następujących szaleństw:

- Bluzka ma zrobione zaszewki na poziomie biustu przy wykorzystaniu rzędów skróconych. Przez to leży jak ulał i koronkowa wstawka w talii nie ignoruje praw grawitacji i nie podjeżdża mi pod brodę, bo się nie opina na wypukłościach.

- Cięłam dzianinę, tworząc w korpusie dziurę na rękawy. Uparłam się, że tył i przód mają mieć paski melanżu ułożone identycznie, co do milimetra i tak, że nawet najbardziej zmęczona mucha nie siada. Przy obfitości włóczki bym sobie z tym poradziła tnąc nitkę, ale obfitości nie było. Było na styk. No to zrobiłam górę korpusu jako tubę, na okrągło i cięłam... 
Cięcie, a raczej przygotowanie do cięcia okazało się wykonane poprawnie, bo bluzeczka przetrwała przymiarki, nabieranie oczek na rękawy i pranie w pralce. Nic się nie usiłuje pruć.

- I na koniec, jako ta wisienka na torcie spłynęło na mnie natchnienie w kwestii wykończenia całości szydełkowymi plisami.
Zawsze mnie z lekka trafiało, że miejsce przejścia między dzianiną drucianą a szydełkową nie jest perfekcyjne. A to nierówno, a to jakaś dziurka niekontrolowana, a to widać nitki pierwszego szydełkowego rzędu. 
Kombinowałam, jak ładnie i równo przymarszczyć rękawy, wrabiając je jednocześnie w szydełkową plisę i mnie olśniło. Z tym szydełkiem w ręku, przy kawie z mlekiem czekoladowym, ze Ślubnym opowiadającym o plakatach teatralnych i z muzyką mało poważną w tle, spłynęło na mnie natchnienie miesiąca.
Efekt olśnienia na rękawach jest taki:

Efekt na przejściu od jasnej włóczki do czarnej plisy przy dekolcie jest taki:

I mogę napisać - W końcu! Od października dziergałam ten melanż i to ja go wykończyłam, a nie on mnie :)))


***
Teraz będzie jeszcze ciekawiej - kolejny projekt tworzony długo i namiętnie. Błękitny otulacz w jodełkę dziergany. Otulacz, który ma być docelowo pomieszaniem wielu elementów dzierganych, haftowanych i szytych...
Nie pytajcie! Nawet Ślubny nie jest sobie w stanie wyobrazić, co ja chcę zrobić, choć macham mu wszystkimi kawałkami przed oczami. 
W każdym razie jodełkowy panel gotowy i haftowany panel gotowy:

Teraz będę to dopełniać całymi metrami innych tkanin i łączyć. O ile coś z tego szaleństwa wyjdzie, to oczywiście dam znać.

***
I jeszcze dowód na to, że mnie czasami dopada pomroczność jasna i zapominam o ciekawych "pomocach naukowych", które mogą Was zauroczyć albo wodzić na "żakardowe" pokuszenie.
Ewa już dawno temu podesłała mi linka do strony, gdzie można sobie zaprojektować własny sweter z kolorowym żakardowym karczkiem, czyli klasykę gatunku w najczystszym wydaniu.

niedziela, 2 lutego 2014

DAJ SIĘ RAZEM-WROBIĆ - część czwarta - DWUSTRONNIE

Double knitting, czyli dwustronny żakard to taki rodzaj robótkowania, kiedy od razu robimy wierzch i spód robótki. Dostajemy dzianinę dwuwarstwową i ciepłą, ale raczej nie dziergamy z włóczek grubasków, bo może wyjść nam coś bardzo sztywnego. Oczywiście konieczne jest dzierganie z włóczek w dwóch kolorach o identycznej grubości.

Niewątpliwą zaletą w stosunku do zwykłego żakardu jest to, że nie ma problemu nitek prowadzonych z lewej strony robótki - tutaj zawsze robi się kolorami na zmianę i żadna nitka nam nie "zwisa".
Można robić "na płasko", czyli w rzędach, można robić w okrążeniach, można zacząć double knitting w dowolnym momencie już istniejącej robótki. 

Wada? Może tylko kwestia zamykania takiej robótki - trudno to zrobić tak, żeby było perfekcyjnie. Trudno, ale to nie znaczy, że się nie da.



Dwustronne żakardowanie zawsze zaczynamy od rzędu "technicznego" czy "rozbiegowego", gdzie na jednym istniejącym oczku robimy dwa - prawe oczko kolorem "wierzchnim" i lewe oczko kolorem "spodnim". Co ważne - zawsze dziergamy myśląc "parzyście" dwa kolory obok siebie oraz oczko prawe i lewe obok siebie.
Przyzwyczajamy się także do tego, że nitki z kłębka trzymamy razem, niezależnie od tego, którą z nich wykorzystujemy - inaczej nitki nie schowają nam się między warstwami robótki.

Robimy rzędy "jednokolorowe", przyzwyczajając się do zasad dwustronnego żakardu:
1. zmienności oczko prawe (wierzchnie), oczko lewe (spodnie);
2. kolor wierzchu robiony prawym, kolor spodu lewym;
3. kolory w parze "prawe-lewe" muszą być odmienne;
4. oczka brzegowe przerabiane dwoma kolorami (to tylko w robótkach płaskich, robiąc na okrągło nie mamy oczek brzegowych).
Robienie rzędów jednokolorowych - oglądamy tutaj.

Robienie wzoru:
W robótkach płaskich musimy pamiętać o tym, że na wzór patrzymy w rzędach nieparzystych od strony prawej, a w rzędach parzystych od strony lewej (to znamy już ze zwykłego żakardu). Jednak tutaj trzeba też pamiętać, że pod spodem kolory się zmieniają - kolor wzoru z wierzchu staje się pod spodem kolorem tła.
Pierwsze rzędy wzoru - oglądamy ich robienie tutaj.
I dziergamy dalej - co oglądamy tutaj.

W robótkach w okrążeniach na kolejne rzędy schematu patrzymy zawsze od prawej i kolory są niezmienne, czyli jest nam znacznie łatwiej, bo nie trzeba o niczym pamiętać.

!!!UWAGA!!! Zawsze sprawdzamy, czy się nie pomyliliśmy. Błędy są tu kosztowne, bo ewentualne prucie... jest co najmniej kłopotliwe : ))) Sprawdzamy, czy mamy w parze oczko lewe i prawe, w dwóch kolorach, prawe w kolorze, jaki ma być na wierzchu, lewe w kolorze, jaki ma być pod spodem.

I w końcu zamykanie oczek. Można to zrobić tradycyjnie, ale pamiętając, żeby "łapać oczka" parami, żeby zamknięcie nie wyszło nam dwa razy dłuższe niż początek robótki. Tradycyjne zamykanie oczek sprawi jednak, że po lewej stronie będzie widać niezbyt ładne przejście między kolorami a zamknięciem - jak przy lewych oczkach.
Jak zamknąć poprawnie i szybko dwustronny żakard - oglądamy tutaj.

Rozwiązaniem bardzo estetycznym jest wykorzystanie zszywania "żywych oczek", czyli grafiting. Żeby się do niego przygotować przekładamy robótkę na dwa druty: oczka prawe na jeden drut, a oczka lewe na drugi drut (czyli oddzielamy wierzch od spodu) i tak przełożone oczka zszywamy jedną z wykorzystywanych nitek.


DWUSTRONNY ŻAKARD W ŻAKARDOWEJ SPÓDNICY
Dwustronny żakard to doskonały sposób na wykończenie dołu spódnicy i zrobienie w niej paska.

Dół spódnicy będzie wprawdzie dwa razy grubszy, ale będzie to wyglądało jak ozdobna plisa. Ponadto otrzymamy bardzo wytrzymały brzeg - co ważne przy relatywnie wąskiej spódnicy. Ponadto tak zrobiony dół nie będzie nam się wywijał na wszystkie strony. 
Jak już wiecie, dwustronny żakard można zacząć w dowolnym miejscu robótki, robiąc na prawych oczkach rząd "techniczny", czyli możemy to zrobić w naszej spódnicy w zasadzie w każdej chwili.

Pasek też można wydziergać dwustronnym żakardem - nabierając na górze spódnicy prawe oczka na istniejącym brzegu, od razu robiąc na nich okrążenie "techniczne" i dziergając dalej jako double knitting.
Taki pasek daje też możliwość wciągnięcia gumki lub tasiemki do wiązania, żeby nam spódnica trzymała się w pasie.

Oczywiście i na dole i w pasku można nadal szaleć z wzorami.

W obu przypadkach najbardziej estetycznym sposobem zamknięcia jest grafiting.